W Pałacu Buchholtzów, niczym w osnowie tkaniny, przeplatały się ze sobą biznes, miłość, śmierć, nauka i sztuka. Porażająco piękny, z ciekawą historią. Dziś tętni życiem artystycznej szkoły, która tu wtajemnicza utalentowanych, młodych ludzi w arkana twórczości.
To kolejne po klasztorze, miejsce – wizytówka Supraśla. Autor projektu pozostał nieznany. Budynek opromienia swoim wdziękiem Rynek Kościuszki, będąc pięknym zwieńczeniem centrum Supraśla. Do pałacu prowadzi ulica 3 Maja ze swoimi Domami Tkaczy. Dzięki funduszom z UE, obiekt krok po kroku odzyskuje dawną świetność.
Zespół pałacowo-parkowy od 1959 roku jest siedzibą Liceum Plastycznego im. Artura Grottgera. Mury tej artystycznej szkoły opuściło wielu utalentowanych uczniów, spośród których niektóre nazwiska są znane w świecie sztuki, jak Leon Tarasewicz.
Toskańskie kolumny i bocianie gniazdo
Pałac Buchholtzów, datowany na koniec XIX wieku/początek XX wieku, w eklektyczny sposób łączy cechy włoskiego i francuskiego renesansu. Zwraca uwagę bogatym wystrojem i zdobieniami w duchu secesji. Toskańskie kolumny i półkolumny, balkony w kształcie muszli, głowice pilastrów dekorowane słonecznikami, tulipanami i makami. Figury Atlantów na kolumnach portyku zapraszają do wejścia. Dach pokryty miedzianą blachą, z facjatami i lukarnami. Wieżyczka, na której bociany uwiły niegdyś ogromne, dziś już skromniejsze gniazdo.
Obiekt otacza zielony park z altaną (który jest obecnie w renowacji, także można mieć nadzieję, że odzyska blask). Z dawnego pałacu zachowały się ściany zewnętrzne, sala bankietowa, teatr domowy, secesyjna klatka schodowa, sztukaterie, gabinet dawnego właściciela Adolfa Buchholtza oraz wozownia i stajnie mieszczące obecnie szkolne warsztaty tkackie i salę gimnastyczną.
Smutna historia miłości
Ten reprezentacyjny obiekt jest pamiątką po aktywności fabrykantów, którzy swoją działalnością rozwinęli Supraśl z małej osady w prężny ośrodek przemysłowy. Były to rodziny Zachertów i Buchholtzów. Co ciekawe, pałac początkowo należał do Wilhelma Zacherta, będąc o wiele skromniejszym. Dopiero gdy odkupił go Adolf Buchholtz junior w związku ze swoim ślubem z Adelą – córką łódzkiego potentata Scheiblera – rozbudował go do obecnych rozmiarów.
Przebudowa była koniecznością i warunkiem ożenku – rodzice Adeli wymusili na zakochanym Adolfie przygotowanie godnego mieszkania dla ich córki, a jego przyszłej żony. Rozbudowa trwała 13 lat. W tym czasie Adela Scheiblerówna zdążyła stać się panią Buchholtzową. Niestety Adolfowi nie dane było długo się cieszyć żoną i pięknym pałacem…
„Kiedy pewnego dnia, w końcu 1903 lub na początku 1904 r. przejeżdżał koło supraskiego klasztoru, wystraszone czymś konie poniosły i wywróciły powóz. Na nic się zdała interwencja lekarzy, poważnie poturbowany niefortunny woźnica zmarł po kilku dniach. Został pochowany na cmentarzu ewangelickim w Supraślu. Jeszcze w tym samym roku wyrosło tam okazałe mauzoleum złożone z kaplicy i grobowca. Zbudowali je w stylu neogotyckim według projektu architekta z Warszawy, Hugo Kudera, warszawscy i krakowscy rzemieślnicy.”*
*Zródło: Dwory Pogranicza
Adela Buchholtz (pośrodku, w kapeluszu). Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Towarzystwa Przyjaciół Suparaśla.
Wozownia zwana koniusznią, w której znajduje się teraz sala gimnastyczna i warsztatownie.
1 Komentarzy