Ręka w górę kto wie, że w Supraślu mieszka i tworzy jeden z najbardziej wywrotowych i docenianych przez krytyków poetów w Polsce. Laureat m.in. Nagrody Literackiej w Gdyni. Namiętny miłośnik pączków i medytacji codzienności. Niezaspokojony poszukiwacz sensu istnienia. Piotr Janicki. ” – Mów mi po prostu Piotrek”.

 

Musiało minąć kilka lat, zanim poprosiłam go o wywiad. O Piotrze Janickim po raz pierwszy usłyszałam nie na studiach, nie w księgarni czy bibliotece. Roman Gutek, organizator festiwalu Podlasie SlowFest, zapytał mnie podczas pobytu w Supraślu: „Znasz poetę Janickiego? Zdobył nagrodę w Gdyni na festiwalu literackim. Mieszka w Supraślu.” Głupio mi było wtedy odpowiedzieć, że zupełnie nie znam jego twórczości. Podczas tegorocznej edycji Podlasie SlowFest, Piotr Janicki był gościem spotkania poetyckiego. Niestety nie mogłam w nim uczestniczyć. W końcu podczas seansu filmowego „Pan T.” w Domu Ludowym, zobaczyłam Piotra. Siedział z żoną Kamilą w rzędzie za mną. Wtedy w końcu zaprosiłam go na rozmowę.

W bibliotece w Supraślu wypożyczyłam dwa tomiki poezji: „13 sztuk” i „Wyrazy uznania”. Pamiętam, gdy podczas lektury w autobusie, jakaś dziewczyna poklepała mnie po plecach i zapytała, co takiego czytam. Zaciekawiły ją fragmenty, na które rzucała okiem z fotela za mną. Potem w kawiarni dosiadło się do mnie dwóch znajomych. Przeczytałam im jeden wiersz. Poprosili o kolejny. I jeszcze jeden. Kolega pochwalił się potem, że zainspirowany nowoczesnością tych wierszy, zaczął wieczorem sam próbować coś napisać.

Umawiając się na spotkanie zaproponowałam Piotrowi, że wyślę wcześniej pytania. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy otrzymałam odpowiedzi w formie pisemnej. Moi rozmówcy zawsze wybierali ustny wywiad. Jednak nie poeta. Czytając zrozumiałam, jak dobrze się stało. Tu każde zdanie jest dopieszczone, zasługuje na uwiecznienie. Rozmowa być może spłaszczyłaby język, nie pozwoliła Piotrowi popłynąć tak swobodnie i w swoim stylu. Mamy tu więc namiastkę tego, co znajdziemy w tomikach poetyckich. Dawne słowa, które podkreśla mi edytor tekstu, widnieją w tekście celowo. Poeta tak lubi. Napisał mi nawet: „Ważne! Nie ma tu błędów. Użyłem słów, które istnieją, bądź istniały”.

Podczas spotkania w nowej i niezwykle klimatycznej restauracji Duchowe Łąki w Supraślu nie nudziliśmy się, mimo że wywiad przecież był już jakby przeprowadzony. Nie wiem, kiedy upłynęły te dwie godziny. Zdjęcia powstały jakby mimochodem, między słowami. Nie chciałam stracić ani jednego zdania z wypowiedzi Piotra, bo to co mówił, wydawało mi się tak inne, tak odkrywcze do codziennych rozmów, które mnie otaczają.

 

Dwa brzdęki

Księżyc błąka się wśród kwiatów.

Rosa wolno spływa z kwiatów.

Proszę, by po moim życiu

nadal podlewano kwiaty.

ref.

Czyż nie pachną wtedy dłużej?

( Piotr Janicki, 13 sztuk, 2016 r. )

 

Ewelina Lewkowicz-Żmojda: Jak wygląda warsztat Twojej pracy poetyckiej? Czy piszesz regularnie po jednym wierszu, czy raz na jakiś czas i od razu cały tomik?

Piotr Janicki: Opowiadanie o własnym warsztacie pisarskim przypomina trochę madrygały: nie dość, że same w sobie są przesadzone, to – wtem – równie ważny staje się ich aspekty wykonawczy (Czechow tyle razy w listach i rozmowach przetapiał woscyny swojego dzieła, a została mu się na tak długo „pozorna niedramatyczność” jego dramatów, jak długo my nie pożyjemy). Jeszcze gorzej, gdy warsztat staje się przedmiotem dyskusji i – wtem – leżą rozkopane terminy branżowe oraz kompetencje (a śniegi wołają gnieść). Chyba, że warsztat to rodzaj pomocy dydaktycznych, to wtenczas kto ich szuka, ten ich znajdzie.
O pracy nad wierszem, wierszami powiedziałbym – trawestując św. Pawła, że nie rodzą się, nie powstają, a są wskrzeszane, a zatem, że ich ponowne wejście do widzialnego świata nie poddaje się obcieraniu przez standardowo rozumiany czas. Tom, książka to tylko społeczny wymiar istnienia wiersza, jakieś przygodne kształty, cienienie ich po tamtej stronie ogniska, przy którym nam siedzieć.

 

 

EL-Ż: O której porze dnia lubisz pisać, w jakim miejscu? Czy jesz wtedy pączki? 

PJ: Nie jestem etatowym pisarzem, więc nie ma to dla mnie większego znaczenia, gdzie i w jakiej porze dnia i nocy to się odbywa. Dobre są spodziane i niespodziane okoliczności, bywałe i niebywałe: pełnia, głód, wstyd i czy przez nogę, które drzewo, którą wodę, kłam kluchawy, sopuch pieca. Do pączków jeszcze wróćmy, proszę.

 

 

EL-Ż: Skąd przychodzi natchnienie? Zapisujesz w notatniku na bieżąco przychodzące myśli? Czy Supraśl bywa inspiracją?

PJ: Supraśl nie jest miejscem, jest zwieńczeniem miejsc, jest pa- nad, czupryną, ostrzeliwaną przez jego wszystkie sosny tarczą, żłobiną jego rowów melioracyjnych i do którego węszą wszystkie psy, gdzie rozpękają się wszystkie dźwięki supraskich kuchni: Duchowych Łąk, Prowincji, Pięciu Dębów, Spiżarni Smaków, Ojcowizny, Alkierza, Jarzębinki, Łukaszówki, Tatarynki, rożen Arhelana, Delikatesowych pił do mięsa, pieców Biedronki, soczących jabłek Przydrożnego, mruczącej lodówki u Krzysia.

Dom nad rzeką

CHCIAŁEM powiedzieć,

coś zupełnie innego,

 

w czym byłbym bliższy Rembrandtowi albo

Materze, coś takiego jak: idę po rybkę

 

i kupujemy ziemię nad Supraślą.

ZBIEGIEM okoliczności całe to zdarzenie

 

zapowiedziało mi się wcześniej we śnie.

BO nie żyję jednym życiem;

 

innym razem śniło mi się,

że ostukuję pączka z nadmiernego lukru.

( Piotr Janicki, Wyrazy uznania, 2014 r. )

 

EL-Ż: Sporo miejsca w Twojej poezji zajmuje jedzenie. A najwięcej – pączki! Skąd ta miłość? 

PJ: W pączku zamieszkały wszystkie ziemskie żywioły: gorący pączek bulgoce marmoladą, rozerwany tchnie parą, ostygnięty słoneczny jest, a ziemisty, gdy nie żałować lukru, kroić pączka metalem, dzielić pączek na bliźnich, witać pączek paszczęką, rumiany tłustą papierową torbą, gdy go nieść przed sobą. O szorstka buło! Zwiotczała dumo! O lubieżne komety woni!

 

Cóż innego mogłam podarować Piotrowi, jak nie domowe pączki! Tak skomentował je po spróbowaniu, kilka godzin później: „Pączek z makiem! Słodycz i narkotyk w jednym :)”

 

EL-Ż: Kiedy odkryłeś zamiłowanie do poezji i zacząłeś tworzyć?

PJ: Szkoła podstawowa. Kazimierz Przerwa-Tetmajer i bakaliowe okładki. Zdjęcie łysiejącego, wąsatego dziwoląga w zbyt ciepłym kostiumie, lampa naftowa, dziurka w drzwiach, wosk na falbanach, pogięte trzewiki i nasza matka za paznokciami.

 

 

EL-Ż: Kto jest Twoim ulubionym pisarzem lub poetą? Kto Ciebie inspiruje swoją twórczością?

PJ: Znów kogoś strawestuję, że depozytariuszem literatury jest język. Czy leży pierwsza postać bałyku, czworaka? Faulkner, Wańkowicz, owszem, ale najbardziej pobudzają mnie niejasne motywy istnień, czymże są. Tak niejasne, że muszę sam wykonać najcięższą robotę ich stwarzania, nadto stwarzając na nowo siebie, żeby było – może nie tyle sprawiedliwie, co – fajnie, miło, przeraźliwie jasno, za późno, jeszcze raz, na przewijaniu do tyłu, na barana i na oklep, za darmo i z piszczącym kurkiem, bez odpowiedzi, z rękoma w kieszeniach, przez ból i zazdrość, krztusząc się miłością i pianinem, z wiatrakiem w pysku, aż żeby brudnymi piętami malować po ścianach / do rana.

 

EL-Ż: Jak mógłbyś określić swoją poezję? Czy mieści się w jakimś nurcie? Ja ją odczytuję jako bezkompromisową, intymną, szczerą.

PJ: Poezja ekstremalna, wulkaniczna i sejsmiczna, fałszywa, własna, ostatnia, zasięgająca lodu, mało spieczona, zgromadzona, pobita i pobiła, trzykrotna, ciasna, stabilna, mokra, zabytkowa, obszerna, bardzo szerokich lawin, wzrastająca, wskazująca, protekcjonalna, niepełnosprawna, płonąca, nieunikniona, śnieżna, odporna, szokująca, idiotyczna, prorocza, przeszłości. Z jajkiem na twarzy.

Nie goń swojego latawca

Ledwie spadłem z nieba, a już mam rozmaite pomysły, wśród nich

pomysł na ŻYCIE , które nie musi się udać; PUSZCZAJĄCE nas w ruch

dziecko nie zna naszych możliwości i nagle wpadamy na korytarz ,

 krzycząc, żeby śmierć i zapomnienie zaczekały, bo szukamy drugiego

                                                                                                                  klapka.

( Piotr Janicki, Ćwiczenia muzyczne, 2021 r. )

 


BIO

Piotr Janicki, ur. w 1974 r. w Białymstoku, mieszka w Supraślu.
Współtwórca i redaktor zina poetyckiego www.cycgada.art.pl (2005-2010).
Autor tomów poetyckich: 2006 r.: Nadal aksamit, 2014 r.: Wyrazy uznania (Nagroda Literacka Gdynia), 2016 r.: 13 sztuk (nominacja do  Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius” oraz do Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Władysława Kazaneckiego), 2018 r.: „psia książka” (Nagroda Literacka Prezydenta Miasta Białegostoku im. Władysława Kazaneckiego, nominacja do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej), 2020 r.: Spis treści (wraz z Adamem Kaczanowskim) (Nagroda Literacka Prezydenta Miasta Białegostoku im. Władysława Kazaneckiego), 2021 r.: Ćwiczenia muzyczne.
Współautor, wraz z Bartkiem Kalinką, płyty Boży rok, 2007 r.

 

Rozmawiała: Ewelina Lewkowicz-Żmojda

Fot. Ewelina Lewkowicz-Żmojda