„Rosły w grupie na rozgrzanej promieniami słońca, żwirowej górce. Tuż pod lasem pomiędzy ulicą Osiedle Robotnicze, a Grzybową. Jakby trzymając się na dystans od reszty zwykłych sosen w okolicy.
Mówiono, że ich wyjątkowy kształt spowodowały powtarzające się często uderzenia piorunów. Przypominały mi na wpół otwarte parasole, z wyjątkiem jednego drzewa z tej kępy. Przyrzekłbym, że gałęzie układały się na nim w kształt głowy łani. Korony zagęszczały się w górnej partii tworząc ciemne stożki. Niektóre z nich, zabawnie przekrzywione, inne proste jak maszty żaglowców. Czubki wielu były jednak martwe. Za każdym razem, kiedy przechodziliśmy w okolicy, zatrzymywałem się, aby na nie spojrzeć.
W latach dziewięćdziesiątych zbudowano obok boisko do koszykówki, chyba starając się o ucywilizowanie tego, nieco zdziczałego pagórka. Mniej znane niż ich święta kuzynka, były dla mojej wyobraźni źródłem nieustającej inspiracji. Ostatni raz przechodziłem tamtędy kilkanaście lat temu. Nie jestem nawet pewien czy wciąż tam rosną. Potężna wichura w tym roku dokonała w okolicy wielu zniszczeń. Jeśli te sosny wciąż tam stoją, spójrzcie na nie. Może dostrzeżecie coś czego mnie nigdy nie dane było zobaczyć?”
Fot. Sosny „parasole” oraz „głowa łani” nieco na lewo, niezbyt wyraźnie widoczna pod tym kątem. Zdjęcie zrobione w 2004 roku.
Tekst: Adam Banach, Kładka na Uciekaju
Przeczytaj także kolejną część wspomnień: Kładka na Uciekaju. Smaki
0 Komentarzy