„Supraśl płynęła wartkim nurtem. Jej krystalicznie czyste wody meandrowały wśród aksamitnych łąk pieszczonych przez ciepły, zachodni wiatr. Na powierzchni rzeki, unoszone prądem tańczyły długie warkocze roślinności wodnej.

 

Poruszały się one z przykuwającą uwagę regularnością, a ruch ten przypominał wijącego się na piasku węża. Polne kwiaty zbite w grupy wyglądały niczym kolorowe wyspy wśród morza zielonych traw, a czas umilał nam swoim śpiewem skowronek.

Spędzaliśmy popołudnie obserwując kolorowe ważki szybujące nad naszymi głowami na tle błękitnego nieba. Rozgrzane powietrze falowało nad piaskiem drogi biegnącej na grobli, tworząc fantastyczne miraże. Sekunda po sekundzie. Minuta po minucie. Letarg przerywały tylko jaskółki. Z zawrotną prędkością, prawie dotykając lustra wody, wykonywały tuż przed naszymi oczami, zapierające dech w piersiach akrobacje.

Po kilku kilometrach rozłąki dwie odnogi rzeki wijącej się wśród otulonych lasem łąk, łączyły się ponownie w Zajmie. Jedna wpływała do niej od północy – spokojnie, okrążając zarośnięty krzakami cypel z drewnianym totemem na środku (którego pochodzenia do dziś nie udało mi się ustalić). Druga natomiast wpadała do zalewu od południa – z hukiem, przelewając się przez tamę wzniesioną pod mostem jeszcze przed wojną. Natleniona w tym miejscu woda przyciągała stada ryb, doskonale widocznych na tle piaszczystego dna. Dokarmialiśmy je okruszkami chleba, rzucając pokarm w dół, z drewnianej przeprawy i obserwując jak w ułamku sekundy tłuste płocie pochłaniały drobinki pieczywa unoszącego się na powierzchni.

Tuż obok mostu, na długich łańcuchach, przycumowane do stalowych kołków i zabezpieczone kłódkami stały ponumerowane kajaki. Po uiszczeniu opłaty w wypożyczalni można było pobrać wiosła, kapoki oraz oparcia ze sklejki…by już po chwili ruszyć na spływ. Kawałek dalej znajdowała się strzeżona plaża miejska z wydzielonymi za pomocą boi przymocowanych do drewnianego pomostu, dwoma basenami – płytkim i głębszym. W sezonie letnim cieszyła się wielkim powodzeniem. Dno Zajmy zalegały bale drewna, prawdopodobnie pozostałości istniejącego kiedyś nieopodal tartaku. W późniejszym okresie, na tyłach plaży zaczęto stawiać domki kempingowe.

Dziś Zajma ma już inny kształt. Nie ma już cypla z totemem, bo rzeka na tym odcinku zmieniła swój bieg (być może zmieniono go za pomocą prac inżynieryjnych – tego nie wiem). Nie ma już kajaków, a tuż za zalewem wzniesiono kolejną, mniejszą tamę, która spiętrza poziom wody w zbiorniku.

Zbudowano przepiękne bulwary, których mogłyby pozazdrościć Supraślowi dużo większe miasta. Można nimi spacerować od mostu na Zajmie aż do drogi na Podsupraśl podziwiając widoki oraz przysiadając na eleganckich ławeczkach. Rozbudowano też infrastrukturę sportową. Latem można grać w siatkówkę, koszykówkę i piłkę nożną. Gorąco polecam!”

Fot. Zajma. Stary, drewniany most oraz pomost kąpielowy. Druga połowa lat siedemdziesiątych.
Tekst: Adam Banach, Kładka na Uciekaju

 

Przeczytaj także kolejną część wspomnień: Kładka na Uciekaju. Grobla