„Ciocia Stasia. Tak naprawdę była żoną bratanka Babci. Dla mnie jednak pozostanie na zawsze ciocią. Dyrektorka Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu, nauczała także języka polskiego.
Domyślam się, że wciąż mieszka na Brzozówce. Zawsze serdeczna, pomimo bycia osobą niezwykle zajętą, szczerze zainteresowana rozmową ze mną przy każdej, nadarzającej się okazji. Przypomina mi się fotel bujany w jej domu, bogata biblioteka oraz ogród wychodzący na las, z groźnym psem (który jak większość psów szybko mnie zaakceptował). Ukwiecone łąki za jej domem, które łagodnym stokiem opadały w stronę puszczy oraz balsamiczny zapach drewna z pobliskiego tartaku. To właśnie w jej sadzie zetknąłem się po raz pierwszy ze słodkim agrestem oraz antonówkami, które dzięki swojej kwasocie, doskonale nadawały się na babcine szarlotki. Po każdej wizycie u Cioci wracaliśmy do domu z torbą pełną zielonych jabłek. Jej syn Paweł był moim przewodnikiem po całej Brzozówce. Zaprosiła nas też kiedyś do zwiedzenia pałacu Buchholtzów i przylegającego do niego ogrodu. Była prawdziwą skarbnicą wiedzy o tym miejscu. Wspomnienia pozostały na zawsze. Dziękuję.
Ciocia Lilka
Nie była oczywiście moją ciocią, ale w praktyce funkcjonowała na jej prawach. Rodzice poznali ją w bliżej nie znanych mi okolicznościach i przez wiele lat nasze rodziny utrzymywały bliskie, bardzo serdeczne stosunki. Spotykana na mieście zawsze nas wyściskiwała, zapraszała na wizytę, chwaliła jacy to jesteśmy grzeczni i dobrze wychowani. Jej wyjątkowej urody córki…cóż, chyba już wtedy zdarzało mi się czasem zarumienić na ich widok. Ciocia pracowała jako nauczycielka w szkole podstawowej przy ulicy Józefa Piłsudskiego. Jej rodzina zajmowała małe mieszkanko zlokalizowane w budynku szkoły na pierwszym piętrze. Do dziś pamiętam jej uśmiech i dobre słowo.”
Tekst: Adam Banach, Kładka na Uciekaju
Przeczytaj także kolejną część wspomnień: Kładka na Uciekaju. Sąsiedzi
0 Komentarzy