„Zanim zacznę szerzej opisywać miasteczko, muszę zaznaczyć, że w ciągu ostatnich czterdziestu lat charakter Supraśla uległ znacznej zmianie. W związku z tym uważny czytelnik może mieć problem z odszukaniem współczesnych odpowiedników opisywanych tutaj miejsc. Dzisiaj jest to rozwinięty ośrodek miejski z bogatym życiem kulturalnym, ulokowany w jednym z najbardziej malowniczych zakątków Polski i chętnie odwiedzany przez turystów.
Kiedyś tej miejskości było zdecydowanie mniej. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że za fasadą małego miasteczka, ukrywało się w najlepsze, spokojne życie na wsi. Tuż za przydomowymi ogródkami zaczynały się opłotki. Poszarzałe ze starości, drewniane szczeble ogrodzeń, na których wietrzyła się pościel oraz obciekały kanki po mleku. Krzywe, skrzypiące furtki zamykane na sznurek. Odwrócone do góry dnem, wielkie, blaszane balie i stojące tuż obok nich tarki do prania. Stosy pokrytych mchem dachówek czekających pod płotem na lepsze czasy. Pranie suszące się na sznurach. Drewno opałowe, porąbane i ułożone w równych stosach.
Po przejściu przez opłotki człowiek trafiał na łąki i pola uprawne pełne ziemniaków, cebuli, ogórków, fasoli czy marchwi. Idąc miedzami dochodziło się bezpośrednio do lasu. W komórkach zwanych powszechnie chlewkami hodowano trzodę chlewną i drób, a w stajniach bydło. Widok konia i furmanki był na porządku dziennym, a szeroko praktykowany handel wymienny sprzyjał zawiązywaniu dobrosąsiedzkich stosunków. Ludzi było wtedy zdecydowanie mniej, ale ze względu na wyższą zawartość człowieka w człowieku, nie odczuwało się tego jako pustki. Wręcz przeciwnie. Supraśl tętnił życiem.
Dziś całkowicie zabudowane, łąki, pola uprawne i miedze na tyłach Nowego Światu, prowadzące w stronę puszczy, funkcjonują już tylko w mojej pamięci.
Dzieciarnia na ganku. Tu spędzaliśmy całe dni. Może ktoś rozpozna siebie na tym zdjęciu?
Ewa pilnuje mnie w ogrodzie za domem u Państwa Koganów.
Tekst: Adam Banach, „Kładka na Uciekaju”
Przeczytaj kolejną część wspomnień: Kładka na Uciekaju. Nowy Świat
0 Komentarzy