„Maszerując leśnymi ścieżkami mijało się poukładane w stosy, ścięte przez drwali, bale drewna. Ostemplowane i przygotowane do wywózki, były one wulkanami wyrzucającymi w powietrze ciężki aromat olejków eterycznych. Nagromadzone w nich latami zapasy żywicy, zagęszczały intensywnym zapachem i tak mocno już nasycone aromatami lasu, letnie powietrze.
Prawie każda z tych ścieżek wyprowadzała korzystających z niej spacerowiczów na jeden z licznych wyrębów. Wielkie polany oczyszczone z dorosłych drzew wyciętych na potrzeby tartaku, które zastąpiono nowymi nasadzeniami. Pozostałości starej puszczy zaorano tworząc równe rzędy płytkich rowów zapobiegających wypłukiwaniu ziemi przez deszcz. Miniaturowe sadzonki sosen i świerków przez większość lata były wyeksponowane na palące promienie słońca.
Temperatura w godzinach popołudniowych podnosiła się tam tak znacząco, że trudno było wystać na otwartej przestrzeni dłużej niż 10 minut. Ziemia wysuszona na pył, suche jak pieprz gałęzie, szyszki i wykroty, a wszystko to w odcieniach szarości, kontrastowało wyraźnie z żółtą trawą i fioletowymi wrzosowiskami. Gdzie nie gdzie z pomiędzy martwych gałęzi wystrzeliwały w niebo dzikie kwiaty. One to właśnie przyciągały bogactwo motyli, mieszających falujące z gorąca powietrze delikatnymi skrzydłami. Polana była ich królestwem dzielonym tylko z mrówkami. Wysokie kopce wyglądały dość groźnie, ale zawsze nas bardzo fascynowały.
Dziadek pokazał nam tam coś co zapamiętałem na całe życie. Kładł on na chwilę czystą, jedwabną chusteczkę na wierzchu mrowiska. Po kilkunastu sekundach podnosił ją, delikatnie otrząsając podekscytowane owady. Cała nasączona kwasem mrówkowym, roztaczała wtedy bardzo charakterystyczną woń. Ten ostry zapach trudno mi zapomnieć.
Na skraju zrębu spotykało się też licznie wiewiórki, dla których w innych rejonach puszczy, chętnie zbieraliśmy orzechy laskowe. Z radością obserwowaliśmy, jak starannie ukrywały one otrzymane od nas smakołyki by za chwilę powrócić po więcej. Podejrzewam, że wiele z tych zakopanych wtedy orzechów, zmieniło się w dorodne krzewy leszczyny. Ciekaw jestem jak to miejsce wygląda dzisiaj…”
Tekst: Adam Banach, Kładka na Uciekaju
Przeczytaj także kolejną część wspomnień: Kładka na Uciekaju. Mirabelki
0 Komentarzy