„Na tyłach domu stojącego na rogu dzisiejszych ulic Posterunkowej i 3 Maja znajdował się kiedyś zakład szewski. Droga do niego prowadziła przez sprężynującą furtkę i piękny ogród. W małym, pokoju z widokiem na kwiatowy raj pracował sam mistrz.

Przez lekko uchylone okno docierały do środka przytłumione odgłosy ulicy. Na kilku stołach, w stertach poukładanych według znanego tylko szewskiej logice porządku, spoczywały dziesiątki butów. Długie kozaki, sandały, trzewiki, mokasyny, szpilki i buty robocze – wszystkie czekały na naprawę lub odbiór przez swoich właścicieli. Każda para obuwia, gdyby tylko mogła opowiedziałaby zapewne swoją historię. Były to bowiem okrycia stóp z charakterem. Podniszczone przez czas, ale wciąż zbyt cenne dla ludzi, aby je po prostu wyrzucić. Tutaj otrzymywały szansę na drugie życie.

Powietrze nasycone mieszaniną zapachów kleju, skóry, podgrzanej gumy i dymu tytoniowego. W szufladach pod ciężkimi blatami znajdowały się zmagazynowane, nowe obcasy, podszewki, suwaki oraz płaty garbowanej w różnych kolorach skóry. Wprawna ręka dbała tu o to, aby to co naruszył już ząb czasu lub marna jakość produkcji, odzyskało pełną funkcjonalność lub porządny wygląd. Opłata za wykonaną pracę była pobierana najczęściej w gotówce, ale zdarzało się również, że wymieniano przysługę za przysługę. Rytm dnia wyznaczał tutaj promień słońca za oknem oraz nieśpieszne pogawędki z odwiedzającymi to miejsce klientami. Już wtedy był to zawód przeszłości. Wkraczając w tamte progi łatwo było odczuć atmosferę muzealnego prawie spowolnienia. Nie wiem, kiedy zakład został zamknięty, ale furtka, ogród i okno wciąż mi przypominają, że kiedyś był to ważny punkt na mapie Supraśla.”

Tekst: Adam Banach. Kładka na Uciekaju

Przeczytaj także kolejną część wspomnień: Kładka na Uciekaju. Krawiec